piątek, 1 maja 2015

Prolog

      To, że kocham Formułę, nie znaczy, że nie jestem dziewczyną...
     Dzień jak co dzień. O jasne ściany niewielkiego pokoju odbijały się gorące promienie słoneczne, w tle po raz tysięczny leciał wywiad z dwoma wspaniałymi kierowcami, a mój młodszy brat doprowadzał mnie do szału marudząc, bym wreszcie zmieniła kanał w telewizorze. Miałam ogromną ochotę powiedzieć mu, co myślę o nieposzanowaniu wyścigów. W ostatniej chwili powstrzymałam się jednak wiedząc, że byłoby to nie do końca w porządku. Ja sama nie rozumiałam jego zamiłowania do piłki nożnej. Jedziemy więc na jednym wózku.
     - Jak ty możesz na nich w ogóle patrzeć? Ten to ma bardziej krzywy ryj od najbrzydszej świni świata!
      Szybko spojrzałam na ekran. Zaśmiałam się widząc stojącego pod ścianą Nikiego. Tak, w tym wypadku wyjątkowo mogłam przyznać mu rację. Nigdy nie przepadałam za Laudą. Jego styl bycia od zawsze mnie odrzucał i na sam widok tej poparzonej, choć nie z winy właściciela, twarzy, ogarniały mnie silne odruchy wymiotne. 

     - Myślałam, że nie masz gustu - mruknęłam, wyciągając z szafy stertę cienkich, letnich koszulek. - Jak widać pozory naprawdę potrafią mylić. 
      - Co? - spytał zdezorientowany.
    - Sama za nim nie przepadam. - Zaśmiałam się, wrzucając ubrania do obszernej walizki. - Zarozumiały dupek.

      - No no, siostra mi się wyrabia!
     Parsknęłam. Przeszłam z jednego końca pokoju do drugiego, gwałtownie zatrzymując się w poszukiwaniu kosmetyczki. 
     - Nie przyzwyczajaj się. - Westchnął teatralnie, ukazując jakże znamienne dla takich chwil znużenie. Nie, tego znieść nie potrafiłam. - A teraz wypad, bo muszę skończyć się pakować! 
     Niechętnie wstał z kanapy wiedząc, że jeśli nie ruszy swoich leniwych czterech liter, oberwie czymś niezwykle twardym i zdecydowanie nieprzyjemnym. 
    - Jeśli spotkasz tam któregoś z nich... Po prostu poproś, by na wizji wytłumaczyli, na czym to wszystko polega. I co zrobić...
      - Przesadzasz Lio! 
      Uśmiechnął się chytrze. Ja z kolei wywróciłam oczami od razu odwracając się tyłem do niego. Miałam nadzieję, że przekona go to do jak najszybszego opuszczenia mojego pokoju. Udało się. Parę sekund później usłyszałam przyjemny dźwięk puszczanej klamki, co wprowadziło mnie w naprawdę wspaniały stan. Wreszcie sama. Z Michaelem. I myślą, że niedługo stanę z nim twarzą w twarz. 
    Z szybko bijącym sercem odrzuciłam kwiecistą sukienkę na komodę. Automatycznie przeniosłam wzrok na ekran telewizora od razu wytężając słuch. Mojej uwadze nie mogło uciec żadne, nawet najmniejsze słowo. 
    - Początek sezonu jak zawsze będzie trudny. Niczego innego się nie spodziewam - odparł Niemiec, przyprawiając mnie o niezwykle przyjemne dreszcze. Oby tak dalej, kochanie! - Wierzę jednak, że przy dobrych wiatrach od razu powędruję na podium. Ekipa wykonała wspaniałą pracę, więc z niewielką pomocą szczęścia nie powinno być większych problemów.
      - Ayrton, a ty jak spędziłeś te cztery miesiące?
     Brazylijczyk wyprostował się, przyjął najpoważniejszą minę z możliwych i spojrzał wprost w obiektyw kamery. 
     - Cóż... - zawahał się chwilowo. - Czas bez wyścigów jest pewnego rodzaju odskocznią. Dla jednych miłą, dla innych nieco uciążliwą. Od zawsze jestem przywiązany do Formuły całym sercem i jeśli mam być szczery, oglądałem powtórki poszczególnych Grand Prix. Po prostu tęskniłem za tym, co dla mnie najważniejsze. 
      Jakby w dopełnieniu wzruszył ramionami.
     - Nigdy nie czułeś żadnego strachu siedząc za kierownicą, prawda? 
     - Nie. Jeśli mam być szczery, to nie. - Delikatnie uniósł kąciki ust, co w jego mniemaniu było niezwykłym osiągnięciem. Wieczny ponurak się uśmiechnął! - Pragnę żyć w pełni bardzo intensywnie. Nigdy nie chciałbym cierpieć z powodu choroby czy kontuzji. Jeśli przydarzy mi się wypadek, wolałbym zginąć natychmiast. - Wzdrygnęłam się na te słowa. - Zresztą wierzę, że skoro Bóg dał mi talent do ścigania, nie powinien pozwolić, by na torze coś mi się stało. 
     Pokiwałam głową, urzeczona szczerością jego wypowiedzi. Nigdy nie byłam szczególną fanką tego zawodnika. Nigdy nie skakałam pod sufit widząc jego sukcesy. Od kilku dobrych lat moje serce wypełnił Schumacher. 
      Tym razem poczułam jednak, że i on jest niesamowicie wielki. 
      Ten rok będzie wspaniałym przeżyciem. Już ja się o to mocno postaram...

 __________
Ruszam z tym opowiadaniem już dzisiaj, ponieważ... Ponieważ to właśnie dzisiaj, 1 maja, mija 21 lat od tragicznej śmierci głównego bohatera. 
Ayrton na zawsze pozostanie w sercach kibiców F1! 
Nigdy nie myślałam, że coś o nim napiszę. Nigdy nawet nie zagłębiałam się w jego historię. Dopiero zmuszona przez pana od informatyki do zrobienia projektu o kimś, kto według mnie jest wielki (niestety slajdy z Sebastianem mi nie wychodziły), zaczęłam czytać, czytać i wreszcie zakochiwać się w tym, co robił i jaki był. Aż doszłam do wniosku, że muszę coś o nim napisać! Takim oto sposobem witam was na jednym z niewielu blogów o Formule i mam nadzieję, że choć nie jest to dość powszechny temat i popularny sport w Polsce, ktoś tutaj zawita ;)

11 komentarzy:

  1. Chcę więcej <3 Już uwielbiam tego bloga, to opowiadanie, tę historię *-* Po prostu perfekcja ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzajmy ;) Aczkolwiek bardzo mi miło i niezwykle cieszy mnie fakt, że ktoś chce czytać o Ayrtonie. Bo wiem, że nie każdy lubi te klimaty :') Dziękuję więc bardzo, bardzo ;*

      Usuń
  2. Ja oczywiście będę czytać i ty dobrze o tym wiesz! Aż chce mi sie płakać jak pomyślę, że Ayrtona nie ma już z nami 21 lat.. :c Od razu przypomina mi sie Marco. ;-; świat moto jest okrutny! Ale jaki piękny.
    Ayrton na pewno jest tam na górze i opiekuje się cały światem Formuły.
    Ściskam misia ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Świat moto jest okrutny, ale to okrucieństwo wprowadza pewną dozę piękna, której nie da się zastąpić niczym innym.
      Wiem, że będziesz czytać słońce. Bo my takie fanki sportów motorowych, prawda? ;)

      Usuń
  3. Nie jestem wielką fanką Formuły 1, ani żadnego sportu motorowego. Sprawiłaś natomiast że zainteresowałam się postacią Ayrtona i jestem pod wielkim wrażeniem jego osiągnięć. Nie rozumiem jak dzień po tragicznym wypadku na torze można organizować następny wyścig.
    Zostaję i czekam na kontynuację.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. FiA w tamtych czasach nie myślała i nie rozumiała, że śmierć Rolanda może nieść za sobą spore konsekwencje. Zresztą pokazało to rozpoczęcie wyścigu za samochodem bezpieczeństwa i wreszcie wypadek Ayrtona, po którym nagle w ich główkach zaświeciły się jakieś żaróweczki i od tamtego czasu na całe szczęście nikt na torze nie zginął.
      Cieszę się, że zaciekawiłam kogoś jego osobą, choć nie do końca wiem, jak mogłam to zrobić. Dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że nie zawiodę. Oraz że pojawi się jakaś doza zamiłowania w kierunku tego sportu u Ciebie po przeczytaniu tego opowiadania.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Po prostu lubię wiedzieć o kim czytam. Ty zawieść? Nigdy.

      Usuń
  4. No, czekam na next, nieźle się zapowiada szczerze nie jestem fanką formuły ale mam nadzieję, że zachęcisz mnie tym opowiadaniem, mam takie pytanie jak byś mogła mnie informować o nowych rozdziałach byłoby superr http://ask.fm/Dumakatalonii10/best

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś chce to czytać, mimo iż Formuła nie bardzo go interesuje. Co do zachęcenia nie wiem, ale też mam taką nadzieję. Fajnie by było ;)
      Oczywiście będę informować. Nie ma żadnego problemu! ;)

      Usuń
  5. Znalazłam przez przypadek. Przeczytałam prolog i stwierdziłam, że zostanę. Bo F1. Bo Ayrton.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Ayrtona zawsze warto zostać. Masz rację... Żałuję, że niewiele osób decyduje się na pisanie o nim, bo ja z całą pewnością pochłonęłabym takie opowiadanie w mgnieniu oka!

      Usuń

Faith dla Zaczarowane Szablony