wtorek, 4 sierpnia 2015

Cztery

Z trzęsącymi się dłońmi usiadłem przy recepcji. Starałem się nie myśleć, jednak wychodziło mi to zadziwiająco beznadziejnie. Przed moimi oczami cały czas majaczyła jej sylwetka. Zgrabna, delikatna, subtelna dziewczyna z pięknymi zainteresowaniami. Do tego niesamowicie śliczna! Wyrzucałem sobie gburowatą postawę, którą początkowo przyjąłem. Prawda była jednak taka, że moje kontakty z płcią przeciwną kończyły się zwykle w paskudny sposób. Kłótniami, zerwaniami, czasami nawet rękoczynami z ich strony. Miałem tego dość. Nie chciałem powtórki z rozrywki, ale Alisa wydawała się inna. Fakt, że oglądała Formułę i bez najmniejszych zahamowań nosiła żaroodporny kombinezon mówił sam za siebie. Była wyjątkowa. Jedyna w swoim rodzaju.
Wstałem, nie mogąc uspokoić napiętych nerwów. Wziąłem parę głębokich oddechów, po czym marszcząc czoło przejrzałem się w lustrze. Przeczesałem palcami trochę przydługie włosy i poprawiłem jasną koszulkę kojąco uśmiechając się do samego siebie. Nie mogłem pozwolić, by stres przed spędzeniem czasu z dziewczyną zrobił ze mnie w jej oczach idiotę. Nie miałem też żadnego zamiaru udawać kogoś innego. Chciałem być po prostu sobą. Tak, jak ona. Nie kłamać, nie koloryzować. Wystarczy mi zwykła, szczera rozmowa z tak wspaniałą osobą. Przyjaźń z nią będzie dla mnie znaczyła tysiąc razy więcej od pozornego związku z inną kobietą.
- Ayrton?
Gwałtownie się odwróciłem. Dyskretnie zlustrowałem ją wzrokiem, co spotkało się z niemałym szokiem. Wyglądała olśniewająco! Rozpuszczone, delikatnie skręcone włosy, zaróżowione policzki, chabrowa sukienka podkreślająca błękit jej oczu i ten wspaniały uśmiech dopełniający całą resztę. Moje serce zabiło szybciej. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką reakcją. Nie byłem zakochany, nie kochałem w ten sposób i najprawdopodobniej również kochany nie byłem. Ale teraz, czując miękkość w nogach i przyjemne łaskotanie w okolicach serca coraz bardziej zaczynałem wierzyć w to, że dziwny stan otumanienia może nadejść w niedalekiej przyszłości. Zupełnie niespodziewanie, choć niekoniecznie niechcianie.
- Cześć - powiedziałem, podchodząc do niej.
Nie wiedziałem, jak się zachować. Uścisnąć jej dłoń, przytulić się czy może wystarczą głupie słowa? Dopiero po paru sekundach patrzenia w nieskazitelnie niebieskie tęczówki zniżyłem się i złożyłem na jej policzku delikatny pocałunek.
- Ślicznie wyglądasz.
Zarumieniła się lekko, utwierdzając mnie w słuszności podjętych decyzji.
- Ty też niczego sobie. - Z uśmiechem wskazała dłonią na mój strój.
Delikatnie zagryzłem dolną wargę, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Chciałem, bo jak to wyglądało, facet z otwartą buzią patrzący się na stojącą naprzeciw dziewczynę, ale nie mogłem. Zaczarowała mnie. Zaklepała i otumaniła.
- A Michael jeszcze nie przyszedł?
Potrząsnąłem głową, wyswobadzając się z tej dziwnej aury.
- Właśnie, bo... Mała zmiana planów! - Spojrzała na mnie pytająco. - Michaelowi nie pasowało, a jak już mówiłem, nie puszczę Cię z Brazylii bez wyjścia na miasto.
Widziałem zmieszanie w jej ruchach. Ten przełomowy moment, w którym postanowiła, że nie ucieknie. Delikatnie uniosłem kąciki ust. Nie chciałem pokazać, jak bardzo ucieszył mnie ten fakt.
- A w tę zmianę planów wchodzi coś jeszcze, czy tylko brak Schumachera? - spytała.
- Wiesz, tak się składa, że... - Zrobiłem mega głupią minę w celu rozładowania atmosfery. Słysząc jej westchnienie pełne uznania dla własnej osoby stwierdziłem, że mi się udało. - Miejsce naszego spotkania też się nieco zmieniło. Ale to niespodzianka.
- Nie lubię niespodzianek!
Prychnąłem.
- Jasne. A ja nie lubiłem wygrywać z Alainem Prostem.
Pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- W takim razie prowadź panie niespodzianka. - Szeroko się do mnie uśmiechnęła, sprawiając, że po moim ciele przeszła cała fala elektryzujących ciarek. - Aż się boję, co ten twój mózg wymyślił.
Wyciągnąłem dłoń, którą ona nieśmiało ujęła i kulturalnie wyprowadziłem nas z hotelu. Piesza przechadzka do miejsca, które obrałem za cel zajmowała około piętnastu minut. Nie był to duży odstęp. Ledwie kilkaset metrów wolnym spacerkiem. Ale te metry w towarzystwie tak niezwykłej dziewczyny i niestety głuchej ciszy zdawały się ciągnąć całą wieczność. Powoli zaczynałem się nawet zastanawiać, co jest z nami nie tak. Ani ja nie umiałem sprowadzić rozmowy na sensowny temat, bo po prostu się nie odzywałem, ani ona najwidoczniej nie miała zamiaru tego robić, bo również szła z zamkniętą buzią.
Przez cały ten dystans starałem się na nią nie patrzeć. Sprawiać wrażenie pozornie niezainteresowanego jej osobą, choć w rzeczywistości moje oczy błagały, bym pozwolił im choć na chwilę spojrzeć na szczupłe, okryte brązowymi pasmami włosów ramiona i pełne, delikatnie pomalowane czerwoną szminką wargi. Skupiałem się jednak na czymś innym. Najpierw był to mijany krajobraz, ale znałem go niemalże na pamięć. Każdą uliczkę, każde drzewo i kafejkę. Wiedziałem, gdzie warto wybrać się na obiad. W którym lokalu możesz napić się dobrego piwa oraz z którego możesz już nie wyjść przez silne zatrucie pokarmowe. Dlatego przeszedłem do liczenia kroków. Przy trzy setnym z ulgą stwierdziłem, że jesteśmy na miejscu.
- Poczekaj!
Chwyciłem jej nadgarstek, płynnie odwracając w moją stronę. Stanęła trochę za blisko. Moje serce zabiło szybciej, a w gardle powstała gula wielkości orzecha włoskiego. Nigdy nie myślałem, że po jednej dobie znajomości jakaś dziewczyna może na mnie działać w równie silny sposób. Aż do dzisiaj...
- To miała być niespodzianka, pamiętasz? - wydukałem. - Zamknij oczy.
Uroczo zmarszczyła brwi, przyglądając mi się.
- Ayrton, co ty kombinujesz?
Pokręciłem głową, rozluźniając uścisk na jej ręce.
- Proszę, zamknij oczy. - Nieznacznie się rumieniąc opuściła powieki. - A teraz po prostu polegaj na mnie.
Początkowo chciałem ją objąć i wprowadzić, ale zaraz do głowy wpadło mi o wiele prostsze rozwiązanie. Położyłem dłoń na talii Hiszpanki, po czym wykonałem jeden, subtelny ruch i podniosłem ją. Pisnęła, zarzucając ręce na moją szyję.
- Jestem za ciężka, postaw mnie debilu!
Zaśmiałem się.
- Nawet na to nie licz - wyszeptałem wprost do jej ucha.
Zacząłem iść przed siebie. Wszyscy ludzie wokół dziwnie się na nas patrzyli. Widziałem w oczach paru chłopców chęć podejścia i poproszenia o autograf. Posłałem im jedynie przepraszające spojrzenie, dalej brnąc ku wejściu. A kiedy przekroczyłem metalową, lekko podrdzewiałą bramę i postawiłem ją przy małej, drewnianej budce, byłem z siebie dumny. Nie wiedziałem do końca, dlaczego, ale musiałem przyznać, że to wspaniałe uczucie rozpierające mnie od środka stało się jedną z najlepszych nagród, jakie w życiu dostałem.
Pomachałem siedzącemu przy kasie Fabio. Ten lekko zdziwiony odwzajemnił mój gest. Prawda była taka, że jeszcze nigdy nie przyprowadziłem tutaj dziewczyny.
Położyłem dłoń na jej biodrze i delikatnie uniosłem kąciki ust.
- Możesz otworzyć.

~*~

Uniosłam powieki nie wiedząc, czego mam się spodziewać. Wzięłam głęboki oddech, po czym przejechałam wzrokiem po lekko podstarzałym, ale niezwykle zadbanym torze kartingowym. Wyznaczonej czerwono-białymi oponami trasie i powiewających przy niektórych zakrętach narodowych flagach Brazylii. Uniosłam kąciki ust ze łzami w oczach. Czegoś takiego się zdecydowanie nie spodziewałam. Restauracji, zabójczej kolejki górskiej czy też dobrego kina tak. Ale miejsca narodzin wielu legend we wszystkich seriach wyścigowych nie.
- Ayrton... Nie wiem, co powiedzieć.
Odwróciłam się. Chciałam spojrzeć prosto w te ciemne, czarujące tęczówki wyrażające zwykle więcej uczuć, niż milion idealnie splecionych słów.
- W takim razie nic nie mów - odparł. Ciesząc się niczym małe dziecko, przerzucił przez moje ramię szary kombinezon. - Lepiej idź się przebrać. Urządzimy sobie mały wyścig.
Ochoczo pokiwałam głową. Nie on jeden wiedział, że do rywalizacji na torze niemal zawsze byłam chętna. Gokarty w jakimś tam zakresie spełniały moje dziecięce marzenia o zawodowej karierze kierowcy, których niestety nie byłam w stanie zrealizować.
Z podekscytowaniem wyraźnie widocznym na twarzy rzuciłam torebką o drewnianą ławkę stojącą przy budce, następnie weszłam do środka i zamknęłam drzwi. W mgnieniu oka miejsce delikatnej, specjalnie dobranej sukienki zajął odpowiedni na taką imprezę strój. Właśnie działo się coś, o czym nigdy nawet nie śniłam. Wsiądę do gokarta z trzykrotnym mistrzem świata Formuły u boku i będę cieszyć się życiem. Najzwyczajniej w świecie robić to, co kocham. Ścigać się. Już teraz wiedziałam, że jestem spisana na straty. Nie miałam z nim nawet najmniejszych szans. Ale chciałam spróbować. Sprawdzić, ile potrafię.
Pociągnęłam za klamkę z nadzieją kołatającą się w głębi mojej piersi. Wyszłam na chodnik i od razu spojrzałam w stronę Senny. Wyciągnął dłoń w moim kierunku. Uśmiechnęłam się szeroko. Przez ostatnie godziny zdążyłam się zorientować, ile znaczy dla mnie jego opinia. Każde wypowiedziane przez niego słowo od zawsze było święte w moich uszach. Choć nigdy się do tego nie przyznawałam.
- Gotowa?
Przekręciłam głowę, nonszalancko unosząc brwi.
- Oczywiście.
Ayrton wyciągnął zza pleców żółto-zielony kask. Delikatnie włożył go na moją głowę i zapiął pasek, a ja starałam się opanować szaleńcze bicie serca. Reakcja spowodowana jego bliskością. Nasze uda stykały się ze sobą. Czułam na twarzy miętowy oddech. I to niezwykle przyjemne, elektryzujące spojrzenie.
- Ścigałem się w nim gdy miałem szesnaście lat. Jak widać pasuje Ci.
Złapałam jego dłoń trzymającą zapięcie. Pragnęłam w ten sposób pokazać, że wcale nie musiał.
- Nie mogę. To pamiątka... - wyszeptałam.
- Daj spokój! Taka pamiątka, jak milion innych kasków, w których jeździłem przez te lata. Jest Twój. Zwrotów nie przyjmuję! - Ostatnie zdanie dodał widząc moje otwierające się do zaprotestowania usta.
Uległam. Nic innego zrobić nie umiałam. Dałam się porwać emocjom, które w jego towarzystwie wybuchały niczym aktywny wulkan. Czułam się szczęśliwa. Spełniona. Chciałam, żeby tak było już zawsze.
 
__________
Rany, dawno nie napisałam równie beznadziejnego rozdziału. Przepraszam Was za to, naprawdę, ale nic innego nie chciało mi wyjść. A tworzyłam to całe dwa tygodnie, w męczarniach. Mam nadzieję, że jakoś go przełkniecie. Ja z kolei postaram się w następnym poprawić. Nie wiem, kiedy go napiszę, bo niedługo znów wyjeżdżam, możliwe, że dopiero na początku września, ale przynajmniej będzie się go dało przeczytać ;))
Dziękuję wszystkim, którzy nadal tutaj są i pozdrawiam ;*
Faith dla Zaczarowane Szablony